wtorek, 23 września 2014

Nie dasz o sobie zapomnieć, co? | Odcinek 3




Oparłeś się o blat, do którego jeszcze kilka miesięcy temu przyciskałeś jej rozgrzane ciało. Wściekałeś się, gdy tylko jej obraz stanął Ci przed oczyma. I wściekałeś się na to, jak ją potraktowałeś, ale byłeś pewny tego, że ona jest Twoja, kurwa, tylko Twoja. Szklanka z sokiem pomarańczowym rozpadła się na małe kawałeczki, rozbryzgując napój dookoła, gdy twoja wyobraźnia podsunęła ci jej obraz, pieprzącej się teraz z jakimś pierwszym, lepszym kutasem. Żeby się odstresować, odreagować tak, jak miała w zwyczaju. I ta myśl doprowadzała Cię do spazmów i rozbijała kolejną szklankę o marmurową posadzkę. Ona była tylko twoja. I jest. I żaden inny mężczyzna nie będzie dotykać tego, co należy do ciebie.
Nie pobiegłeś do niej. Nie trzasnąłeś drzwiami, zostawiając otwarte mieszkanie i swoje wątpliwości za sobą. Bo to właśnie wątpliwości wgniotły cię w sofę, z butelką alkoholu w ręce. Potarłeś nerwowo palcem brodę, wpatrując się w miasto za oknem, zniekształcone przez strugi deszczu spływające po szybie.  Zastanawiałeś się, kiedy przyjechała. Jak długo obserwowała cię zza szyby. Co już potrafiła wyczytać z twojej mimiki. Co sobie pomyślała. Interesowało cię wszystko i mogłeś to otwarcie przyznać. Jaki ma kolor paznokci w tym momencie, czy upięła włosy w kucyk czy w koka, czy mruży oczy ze zdenerwowania.
- Byłem u niej wczoraj. - Kovacević klepnął cię w ramię, wyciągając z dłoni szklankę i dokańczając za ciebie. Wzruszyłeś ramionami, jakby było ci wszystko jedno. W rzeczywistości przed oczyma już miałeś uliczki, które cię do niej doprowadzą, po nitce do kłębka. - Wyglądała jak siedem nieszczęść. Podkrążone oczy, czerwone policzki i ten grymas niezadowolenia na mój widok. Początkowo myślałem, że tylko żartuje. - Usiadł naprzeciwko ciebie, badając reakcję. Kontynuował, gdy spojrzałeś na niego bez wyrazu. - Rozumiesz, że ta suka mnie ugryzła?
Pamięć przywołuje jej blond włosy, opadające na ramiona, gdy siedzi ci na kolanach, w samochodzie, opierając się plecami o kierownicę. Moment, gdy zagryza prowokująco wargę, co zawsze doprowadzało cię na skraj opanowania.  Jej opuszek palca, drażniący twoją skórę przy uchu, kreśląc drogę wzdłuż policzka do kącika ust.
- Nie chciała, żebym wszedł, ale kto by tam się przejmował, przecież to Mela. Przycisnąłem ją do ściany i...
- I co? - Przerwałeś mu, gwałtownie się podnosząc. Wiedziony impulsem, wściekłością która przesłoniła ci widzenie, złapałeś go za gardło. - Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, to cię uszkodzę, skurwielu.
- Wyluzuj, stary. Nie dała się dotknąć. Ona jest już dla nas stracona. - Cmoknął niedozwolony, wznosząc ręce do góry, w obronnym geście. - Mocno zaciska nogi. - Usiadłeś na swoim miejscu, wbijając palce w obicie i przymykając oczy, żeby faktycznie go nie uszkodzić. Jedyne na co miałeś ochotę, to złapać go za fraki i wywlec stąd, zatrzaskując z hukiem drzwi.
- Mówiłem coś ostatnim razem, prawda? To powtórz to, co mówiłem.
- Nie chcę, żebyś to robiła. Z kimkolwiek innym.
 - I nie posłuchałaś. Dlaczego?
 - Bo... Nie wiem, Boże, daj mi święty spokój. Czego ty tak naprawdę chcesz, co? O co ci chodzi?
 - Dalej nic nie rozumiesz.
 - Nie, kurwa, nie rozumiem!
 - Chcę, żebyś była tylko moja. Tylko moja.

Tylko moja. To gdzie, do kurwy nędzy, teraz jesteś?

~*~

- I teraz będę pić, a potem tańczyć. Wytańczę całe to gówno. A potem za nie wypiję. - Uśmiechnęłaś się, serwując sobie kolejnego shota. Odwróciłaś się w stronę parkietu, całkowicie pustego. Ruszyłaś na środek, nie przejmując się, że nogi odmawiały posłuszeństwa potykając się, a od szpilek stopy ci dosłownie mdleją. - Będę pierdoloną królową parkietu. - Posłałaś oczko w stronę Oktawii, która z politowaniem pokręciła głową, zgarniając z baru twój kieliszek, żeby nie daj Boże, nie zachciało ci się więcej. Zamknęłaś oczy, powoli ruszając się w rytm muzyki. Nie obchodzili cię ludzie wchodzący do opustoszałego baru, nie czułaś zażenowania ani skrępowania. Przecież gorzej już być nie mogło. Skoro dziwka, to dlaczego by nie idiotka? Nagle otworzyłaś oczy, odwracając się w stronę Oktawii, ale zamiast niej napotkałaś parę lodowatych, pochmurnych błękitnych tęczówek. - Tylko nie mówcie mojej mamie. - Przyłożyłaś palec wskazujący do ust, uśmiechnęłaś się figlarnie i wzruszyłaś ramionami, odwracając do niego tyłem. Odchyliłaś głowę do tyłu i zakryłaś twarz, ciężko wzdychając. Obserwował cię, nie spuszczał z ciebie oka, a ty z każdą sekundą czułaś się coraz bardziej naga. I nagle ponad sześciomiesięczne pragnienie, żeby cię dotknął, przytulił, pocałował w czoło stało się nie do zniesienia.

Może i byś się przestraszyła, czując ciepło czyjegoś ciała, kogoś kto stanął za tobą nienaturalnie blisko. Ale doskonale znałaś ten bezprecedensowy zapach, który śmiało wdarł się pomiędzy twoje wątpliwości, skutecznie je rozpraszając.

- Na dzisiaj wystarczy. - Szepnął, nachylając się nad tobą. Przejechał ciepłą dłonią wzdłuż twojej ręki, splatając palce waszych prawych dłoni, żeby równocześnie objąć cię tym ramieniem, opierając o twoją talię i prowadząc do wyjścia. Nie mogłaś dostrzec delikatnego uśmiechu Oktawii, która skinęła nieznacznie głową w jego stronę. Nie mogłaś też zobaczyć jego twarzy, gdyż ciągle wpatrywałaś się jak urzeczona w podłogę. Wolną ręką objęłaś go w pasie, żeby się wesprzeć, gdy kolejny raz potknęłaś się o nierówny bruk i tylko jego silne ramię uchroniło cię przed spotkaniem z parterem. Bo jedyną myślą, która kołatała się na tyłach podświadomości było to, że dno już osiągnęłaś.

Nawet nie zauważyłaś, kiedy znaleźliście się pod twoim budynkiem. Stanęłaś na pierwszym schodku, żeby zrównać się z nim twarzą. Żadne z was się nie odezwało, jedynie mieszała się para waszych oddechów.

- Chcę być osobą, którą boisz się stracić. - Rzuciłaś, gdy odsunął się, żeby ostatni raz zlustrować twoją twarz. Nie uśmiechnął się, ale dostrzegłaś drgnięcie ust.

Jakbyś nie wiedziała.

- Już cię straciłem. I już sie nie boję. - Przez chwilę się wahał, zanim odwrócił się i odszedł, zakładając na głowę kaptur, a dłonie chowając do kieszeni. Tak samo jak przekleństwa, którymi siebie obdarzył, gdy tylko zniknął w następnej ulicy.

Bo piorun nigdy nie trafia dwa razy w to samo miejsce, skarbie.

11 komentarzy:

  1. Josiek, nie bądź dla niej taki okrutny, wiem, że zasłużyła, ale nie możesz tak dłużej robić, bo patrzenie jak się "mijacie" jest najokropniejsze pod słońcem. Pierwsza część rozdziału nadaję się tylko do pokochania, wiesz? Chyba nie można z nią nic innego zrobić. Spadłaś mi dziś z nieba, Gio, bo tak bardzo tego pragnęłam. Przesyłam ci moją miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmuję ją i będę pielęgnować. Postaram się nie zasuszyć, jak wszystkie dotychczasowe roślinki.

      Usuń
  2. Kurwa.
    Przepraszam, ale znowu mi go zjadł, blogspot jebany.
    Wdech i wydech, będzie dobrze, wcale nie mam ochoty wyrzucić laptopa przez okno...

    Och, Gio. Wiesz doskonale jak bardzo ja kocham ten odcinek. Bo Jochen, bo wścieka się tak pięknie, bo myślał, że ona jest tylko jego, bo łapie K. za gardło, bo jest w stanie skupić się tylko na niej...
    Pięknie to napisałaś.
    A to: Już cię straciłem. I już sie nie boję.
    to jest najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze. Nie tylko dlatego, że po raz kolejny trafiłaś idealnie z piosenką. Głównie dlatego że po prostu najlepsze. Jak zupełnie skomplikowane kłębowisko emocji. Ta zazdrość w Jochenie i to że Mela nie uległa starym nawykom i Nikoli. To jak bardzo on miał ochotę przywalić w zęby Kovacevicowi. To rozstanie zmieniło ich oboje.
    Genialne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Za pierwszą część rozdziału dostajesz ode mnie wielką paczkę czego zapragniesz. Czekam na zamówienie. Za drugą część rozdziału też coś dorzucę, ale pierwsza mnie tak zauroczyła, że chyba nic więcej nie powiem. I ta końcówka... Gio, nie lubię, jak mi tak robisz, bo potem czuję się taaaaka beznadziejna i taaaaaaka spragniona dalszej części.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszcie udało mi się nadrobić:)
    Oj Jochen. Powinien trochę ruszyć tym swoim mózgiem i pomyśleć. On myśli, że przez te kilka miesięcy miała każdego, ale nie wie jak bardzo się myli. A ona powinna mu prosto w twarz wykrzyczeć, co z nią się działo.
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze przeczytać coś szczerego, coś bardzo bardzo prawdziwego. Dobrze mi tu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gio, a machniesz nam tutaj też coś kiedyś? Bo się stęskniłam bardzo bardzo za twoim Jośkiem ;c

    OdpowiedzUsuń