sobota, 6 września 2014

Nie dasz o sobie zapomnieć, co? | Odcinek 2




Mina Oktawii wyraża bezbrzeżne zdziwienie. Ale nie dostrzegasz cienia strachu, który przemyka przez jej twarz. Siadasz przy barze i nieśmiało uśmiechasz, jak nie ty.
- Dasz mi klucze? - Oktawia bez słowa kładzie na blacie jeden pęk kluczy. Mrużysz oczy, rzucając jej pytające spojrzenie.
- Drugiego nie mam. - Odwraca się do Ciebie tyłem, jakby bała spojrzeć w twarz. I w istocie tak jest.
- Jak to nie masz?
- On je ma. - Stawia przed tobą szklankę z Mojito, ale odsuwasz ją od siebie, wstając. - Mela, ja przepraszam.
- Nic już nie mów. - Zgarniasz klucze i wychodzisz z baru. Ręce ci się trzęsą, a po ciele raz po raz przebiega nieprzyjemny dreszcz. Z klatki wydobywa się żałosne miauknięcie Cyryla, jakby zdawał sobie sprawę z tego, co czujesz w tej chwili.
Chwilę się wahałaś, zanim przekroczyłaś próg mieszkania. Położyłaś na podłodze torbę i otworzyłaś klatkę. Cyryl od razu wybiegł na zewnątrz, ginąc za drzwiami sypialni. On jeszcze pamiętał to mieszkanie. Podążyłaś za nim, stając w progu. Szybkim spojrzeniem omiotłaś pomieszczenie, a twój wzrok spoczął na wgnieceniu w prześcieradle, którego nie było, gdy wyjeżdżałaś. Poczułaś, jak ściska ci się żołądek. Zamrugałaś kilkakrotnie, chcąc powstrzymać łzy. W głowie dudniły ci ostatnie słowa Kamila. Jego zdecydowane Zrób to, bo będziesz żałować. To cię tam ciągnie. Dlatego wracasz. Teraz już nie byłaś pewna, czy dobrze zrobiłaś. Czułaś, jak twoje ciało z każdą chwilą staje się coraz bardziej wiotkie, a ręce zaczynają się pocić. Zostawiłaś porozrzucane bagaże w przedpokoju i wyszłaś z mieszkania. Doskonale znałaś drogę, w zasadzie nic się wokół nie zmieniło. Zerknęłaś przelotnie w szybę restauracji, w której kiedyś siedzieliście. Łapały cię sentymenty, na co nie pozwalałaś sobie nigdy. A teraz nawet nie potrzebowałaś się z tego powodu usprawiedliwiać.
Tak szybko jak szłaś, tak szybko się zatrzymałaś w miejscu. Dosłownie wmurowało cię w ziemię. Zrobiłaś krok do tyłu, jeszcze raz zaglądając do środka.

- Nie flirtuj z personelem.
 - Dlaczego?
 - Bo nie podoba mi się to.
 - Zazdrosny?  

Wchodzisz do restauracji, cicho witając się z kelnerem i oznajmiając, że ktoś na ciebie czeka. Kłamstwa nigdy nie przychodziły ci tak łatwo, dlatego nie patrzysz mu w oczy. Twój wzrok cały czas jest skupiony na jednym punkcie.

- Nie rób tego Mela.
- Nie rób tego Mela, ponieważ...?
- Ponieważ zaraz zerżnę cię w toalecie tej restauracji, czego chwilowo bardzo bym sobie nie życzył.
 - A co, jeżeli ja tego chcę?
- Tu i teraz nie chodzi o to, czego ty chcesz. Nie będę się z tobą pieprzył.
- Dlaczego?
- Nie zasługujesz.

Cały czas obserwujesz jego poważną i zarazem znudzoną minę. Szatynka, siedząca na przeciwko niego, opiera policzek o dłoń, zalotnie mrużąc oczy i delikatnie się uśmiechając. O coś go pyta, a on zwięźle odpowiada, odchylając się do tyłu i wzdychając cicho. Po chwili rozgląda się po pomieszczeniu, jakby wyczuł, że mu się przyglądasz. I kiedy jego lodowate spojrzenie zatrzymuje się na tobie, masz ochotę uciec, chociaż jeszcze przed chwilą byłaś tak bardzo wszystkiego pewna. Już zapomniałaś, w jaki stan potrafił cię wprowadzić Jochen, samym swoim spojrzeniem. Marszczy brwi, ale wstaje od stolika, nawet nie zwracając uwagi na oburzoną dziewczynę. W kliku krokach znajduję się przy tobie, na tyle blisko, żeby kolejny raz odurzyć cię swoim zapachem. I w tamtym momencie masz ochotę tylko na jedno.

-Nie mogę być tylko twoja. Bo ty tak naprawdę mnie nie chcesz.
- Mylisz się. Cholernie się myślisz.
- Udowodnij.

- Możemy porozmawiać?
- Słucham. - Mruknął.
- Ja... Przepraszam... - Spuściłaś głowę, co chwila otwierając usta, z których nie wydobywało się żadne słowo. Nie potrafiłaś ubrać swoich myśli w nic logicznego, w nic, co byłoby odpowiednie właśnie teraz.
- I co? Czego oczekujesz, co? Że zabiorę cię do toalety i zerżnę na blacie? Bo przecież to jest to, co lubisz najbardziej, prawda? - Syknął, wbijając swoje palce w twój nadgarstek. Spojrzałaś na niego z niedowierzaniem. Zamrugałaś kilkakrotnie, nie pozwalając wydostać się na światło dzienne przemożnemu bólowi, który teraz tobą zawładnął. Patrzył na ciebie z całą tą złością i zawodem, jaki skumulował przez te kilka miesięcy. - Przed iloma rozłożyłaś nogi, jak cię tu nie było, co? Ile fiutów cię wydymało? - Podniósł głos. Poczułaś, jak płoną ci policzki. Nie tylko ze złości, ale głównie ze wstydu, gdyż kilka par oczu, przy najbliższych stolikach, zwróciło się właśnie na was. Wyrwałaś rękę z jego uścisku i wybiegłaś z restauracji, na oślep, wbiegając w kolejne uliczki. Dopiero gdy płuca zaczęły Cię palić żywym ogniem, oparłaś się o ścianę i nachyliłaś, głośno łkając.
- I co się gapisz?! Spierdalaj! - Wrzasnęłaś do jakiegoś młodego chłopaka, a ostatnie czym się martwiłaś było to, że on najzwyczajniej w świecie mógł podejść i ci przywalić. Zamiast tego wzruszył ramionami, założył kaptur na głowę i poszedł dalej.
A ty szybko wróciłaś do siebie, zamykając drzwi, zostawiając w zamku klucz i jeszcze dodatkowo, niepotrzebnie, całkiem irracjonalnie, podsuwając pod nie ciężką komodę.

5 komentarzy:

  1. Cholera Jochen! Niby trudno się po nim bylo spodziewać innej reakcji, ale kopanie kogos kto przychodzi z czystym szczerym przepraszam to najgorsze co można zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aleś się zrobił, Josiek, kurew... BARDZO miły. Jak tak czytam Jośka, który wyszedł spod Twoich palców, to jestem w stanie uwierzyć we wszystko. W to, że zaraz wskoczy na stół i odtańczy Macarenę albo w to, że wyskoczy w koszulce treningowej na środek boiska, rozejrzy się speszony, pójdzie do kosza z ręcznikami, weźmie koszulkę meczową i pójdzie się przebrać do przejścia, a ja będę to widziała z mojego sekto... A nie, to drugie to akurat widziałam w Spodku. No, i dlatego potem jak czytam to, co Ty piszesz, to widzę Jośka bez koszulki w Spodku, który biegnie na rozgrzewkę.
    Straciłam wątek.
    Chodziło mi o to, że uwielbiam Jośka i uwielbiam Ciebie, więc mam tutaj wszystko, czego potrzebuję do szczęścia!
    Nance (która nie pamięta hasła, a jest na innym komputerze :D)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie potrafie powiedzieć żadnego złego słowa na Jośka, ale za to wciąż i wciąż krytykowałabym jej postępowanie. Było mi źle, kiedy wyjechała, niedobrze, kiedy jej nie było, a okropnie, kiedy nie wracała, ale w końcu to zrobiła i choć troszeczkę mi przechodzi. Jośku, jak ja cię uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń